Przeciw tragedii

Pewnego razu pomagałem młodej osobie w odrabianiu pracy domowej z języka polskiego. Gdy zapoznałem się z tematem i przeczytałem co napisano o nim w podręczniku – byłem wstrząśnięty. Zestawiono tam mit o Edypie z Księgą Hioba. Zestawiono równorzędnie i odniesiono do obu kategorię  t r a g i z m u – czarnego, połyskliwego owocu wyklutego w ciemności bałwochwalstwa.

 

 

 

 

Przeciw tragedii

 

Pojęcie tragedii utworzono w starożytnej Grecji. Jest złożeniem dwóch wyrazów: tragos – kozioł (też ofiara z kozła)

 i: ode – pieśń.

Razem: pieśń kozła. Nazwano tak gatunek dramatu wywiedziony z obrzędów – chóralnych śpiewów i tańców, które wykonywali ku czci bożka Dionizosa ludzie odziani w skóry koźle – niby satyrowie w jego orszaku.

 

 

 

 

Tragedia

 

 

O dramacie:

 

Tragedia to gatunek dramatu obejmujący utwory, w których ośrodkiem i motorem akcji jest nieprzezwyciężalny konflikt między dążeniami wybitnej jednostki a siłami wyższymi: losem, prawami historii, interesem społecznym, normą moralną itp., prowadzący nieubłaganie do jej klęski. Konflikt w tragedii zakłada najczęściej przeciwieństwo racji równowartościowych, pomiędzy którymi nie sposób dokonać wyboru (...), bohater jest z góry skazany na przegraną, każde posunięcie zbliża go nieuchronnie do finalnej katastrofy.

 

                                                                                             Słownik terminów literackich

 

 

 

Tragedia jest dramatem śmierci. (...) Tematem tragedii nie jest wszelako sam moment śmierci: jest nim wiodący ku śmierci splot wypadków (...), by ku owej katastrofie prowadziła logika wewnętrzna zdarzeń (...) narzucała przeświadczenie, że jest nieunikniona. (...) Tylko śmierć przedwczesna, tylko gwałtowne jej wtargnięcie stanowi tragedię. (...) Śmierć zaś jednostki może być zastąpiona przez załamanie się gorsze od zgonu, przez zniszczenie wartości życia, jak w "Edypie królu".

 

                                                                                       Juliusz Kleiner

 

 

Tragedia grecka miała cechy religijno-kultowe zarówno dlatego, że jej wystawianie włączone było w system obrzędów składających się na wielkie dionizje, jak i dlatego, że opracowując tematykę mitologiczną odwoływała się do sfery wierzeń.

 

                                                                                  Słownik terminów literackich

 

 

O bohaterze:

 

Jednostka zazwyczaj nieprzeciętna, obdarzona silną i świadomą wolą.

 

                                                                                  Wielka Encyklopedia Powszechna PWN

 

 

 

Tragiczny jest ginący przedwcześnie człowiek wielkiej wartości.

 

                                                                                                  Juliusz Kleiner

 

 

 

W tragedii klasycystycznej bohaterami byli zawsze ludzie możni, sławni, wysoko urodzeni, którzy w imię obrony własnych przekonań i uczuć sprzeciwiali się normom życia społecznego, nakazom moralnym, woli starszych (ojców, władców), tocząc przy tym dramatyczną walkę wewnętrzną.

 

                                                                                      Encyklopedia szkolna

 

 

 

Bohater sam – nieświadomie lub świadomie – sprowadza na siebie zgubę i niezależnie od siły charakteru, napięcia uczuć i woli, niezwykłości czynów i szlachetności intencji, staje się zarazem ofiarą i winowajcą.

 

                                                                                      Słownik terminów literackich   

 

 

Świadectwo wielkości człowieka, co bierze się za bary z siłami rządzącymi światem. Los udostojnia go, gdy go łamie.

                                                                                      Juliusz Kleiner

 

 

 

 

O konflikcie tragicznym:

 

Dążeniom bohatera (...) są przeciwstawiane równowartościowe racje (fatum), każdy wybór kończy się dla niego klęską.

Daremność działań (bohatera) zdeterminowana jest bądź przez rządzące światem ludzkim siły wyższe: przeznaczenie, fatum, los, wyroki boskie, ślepe prawa natury (np. dziedziczność), bądź też przez równie odeń niezależne sprzeczności między racjami moralnymi, uczuciowymi, społecznymi, historycznymi, takimi jak np. konflikt między uczuciami a rozumem, honorem a miłością, obowiązkiem rodzinnym a narodowym, ideałem a życiem, jednostką a społeczeństwem.

 

                                                                                                       Słownik terminów literackich

 

 

 

Mogą do walki stanąć dwie wartości dodatnie i może tak się ukształtować ich stosunek, że jedna z nich przynieść musi zagładę drugiej (…). Obaj walczą o sprawę słuszną – konflikt bolesny w tym, że obaj nie mogą zwyciężyć. Typ ukazał Sofokles, gdy w imię dwu praw różnych, działać kazał Antygonie i Kreonowi (…). Wśród różnych odmian tragizmu miejsce dostojne należy się tragicznemu konfliktowi wartości niezdolnych do współistnienia.

 

                                                                                                            Juliusz Kleiner

 

 

 

Toteż te właśnie tragedie najskuteczniej dopomagają do ujawnienia fenomenu tragiczności, w których nie tylko każdy „ma słuszność”, lecz gdzie także każda z osób i potęg biorących udział w walce, reprezentuje równie wzniosłe prawo lub też zdaje się mieć i wypełniać równie wzniosły obowiązek.

                                                                                                                Max Scheler

 

 

 

 

O losie:

 

Akcja tragedii ukazywała starcie bohatera z fatum, które niweczy jego usiłowania i dążenia, gotując mu nieodwracalną zgubę.

                                                                                                    Słownik terminów literackich

 

(Fatum – powiedziane, od łacińskiego: fari – mówić.)

 

 

Bywa (…) ustalonym świadomie z góry torem zdarzeń, wyznaczonym przez (…) jakąś wolę, związanym z mocą jakiejś osobistości nadludzkiej – wtedy przybiera wyraźnie oblicze przeznaczenia. (…) Nadaje losowi piętno przeznaczenia, fatum, mojry helleńskiej. Trzeba wzbudzić wiarę, iż przepowiednia taka, jak w micie o Edypie, odsłania tajemniczy porządek wyższy i wyższą wolę, by wionął od niej istotnie dostojny dreszcz tajemnicy. Ale i dzieje Edypa w tragedii sofoklesowej wstrząsają nie samym dziwnym spełnieniem przepowiedni, (…) grozą przejmuje, odsłonięcie się właściwego sensu przeszłości, czyniącego z niej zmorę potworną, niepokonaną.

 

                                                                                                             Juliusz Kleiner

 

 

 

Jean Anouilh mówi: „ A zresztą tragedia sprawia ulgę, ponieważ wiemy, że nie ma już nadziei, tej brudnej nadziei: ponieważ jest się wreszcie złapanym jak szczur, z tym całym niebem na karku”. Złapany szczur to człowiek przypłaszczony w pułapce ciężarem nieba. (...) Tragedia polega na tym, że nie ma odpowiedzi na pytanie: „dlaczego Edyp”.

 

                                                                                                     Maria Janion

 

 

 

O katharsis:

 

Tragedia wzbudza współczucie i strach i przez to oczyszcza te uczucia.

 

                                                                                      Arystoteles

 

 

Los postaci tragicznej każdym swoim czynem zbliżającej się do upadku (…) nacechowany jest monumentalnością i patosem, miał wzbudzać u widzów uczucia litości i trwogi, dając im szansę przeżycia katharsis.

 

                                                                                     Słownik terminów literackich.

 

 

 

Grek, co litością i trwogą towarzyszył tragedii Edypa lub Agamemnona, poprzez dynamikę tych doznań szedł ku oczyszczającemu i wyzwalającemu podniesieniu ducha.

                                                                                      Juliusz Kleiner

 

 

Koleje losu i ostateczny upadek (bohatera) niosą znamiona wielkości moralnej, uwydatniają wartość reprezentowanej przez niego idei. W widzu wzbudzają doznania estetyczno-emocjonalne (Katharsis).

 

 

 

 

Tragizm

 

 

Tragizm to kategoria estetyczna oznaczająca nierozwiązywalny konflikt między dążeniami danej jednostki a siłami zewnętrznymi, bądź między różnymi dążeniami i skłonnościami tej samej jednostki. Konflikt ten kończy się nieuchronną porażką. Tragizm ujawnia się najpełniej wtedy, gdy obie antagonistyczne strony konfliktu mają ważkie racje, znajdujące równie silne uzasadnienie np. w porządku kosmicznym, prawach natury, historii lub życia społecznego, bądź też w reprezentowanych przez nie systemach wartości, z których jeden musi z konieczności zostać przekreślony (…), każda decyzja determinuje nieuchronnie zanegowanie pewnych uznanych wartości (dla zachowania wartości innego rodzaju) rozwiązanie kompromisowe zaś nie istnieje.

 

                                                                                     Wielka Encyklopedia Powszechna PWN.

 

 

Tragizm druzgocącego losu, tragizm winy, tragizm nadmiernej potęgi złego, tragizm konfliktu wartości niezdolnych do współistnienia, rewolucjonizm tragiczny, tragizm ofiary – oto szczególnie doniosłe formy ukształtowania logiki tragicznej faktów.

 

                                                                                            Juliusz Kleiner

 

 

Tragizm to jedna z modelowych sytuacji ludzkich przedstawianych przez literaturę: nierozwiązywalny konflikt pomiędzy wartościami i koniecznościami określającymi życie bohatera pozbawionego możliwości dokonania wśród nich jakiegokolwiek pomyślnego dla siebie wyboru. Wszystkie bowiem działania prowadzą go do nieuchronnej katastrofy: śmierci lub ostatecznej klęski życiowej.

 

                                                                                           Słownik terminów literackich.

 

 

Poza granicami literatury koncepcja tragizmu funkcjonuje jako model interpretacyjny odnoszony do sytuacji historycznych i przebiegu losów jednostek i zbiorowości ludzkich.

 

                                                                                           Słownik terminów literackich.

 

 

Tragedia jest nie tylko formą poetycką, jest ona w pierwszym rzędzie ucieleśnieniem światopoglądu.

 

                                                                                           Ostap Ortwin

 

 

„Tragiczny” – to ciężkie, chłodne tchnienie, które wychodzi z rzeczy samych, to mroczna poświata, która je otacza i w której świta nam pewna szczególna własność świata.

 

                                                                                            Max Scheler

 

 

Zdarzenie tragiczne zjawia się zawsze jako coś, co ma za podłoże pewną budowę świata.

 

                                                                                            Max Scheler

 

 

W rozumowaniu Schelera tragiczne powikłania są po prostu własnością świata, w którym żyjemy. Polegają na tym, że niekiedy jedna wysoka wartość niszczy inną wysoką wartość (...). Tkwi to w samej rzeczywistości, która raz po raz splata się w węzeł tragiczny. Przyczyną tego jest brak koordynacji bytu i wartości: przyczynowy bieg rzeczy nie troszczy się o wartości.

 

                                                                                          Władysław Tatarkiewicz

 

 

 

O „Obcym” Camusa: Formuła współczesnej tragiczności, tzn. formuła konieczności stworzona poza Bogiem i poza historią.

                                                                                          Andrzej Kijowski

                                                                                                                                                                            

 

    

 

W starożytnej Grecji wierzono w istnienie wielu bogów. Zjawiska przyrody, stany duszy, dziedziny życia, sztuki i style miały swoje bóstwa. Tak wierzący i żyjący według tych wierzeń ludzie byli w strasznym położeniu – poddani demonom, zwodzeni, czczący je, zabiegający o ich przychylność, żyli w stanie rozszczepienia, z każdą sprawą udając się w inne miejsce, w przekonaniu, że zdani są na kaprysy okrutnych sił walczących ze sobą na śmierć i życie, mordujących, okaleczających, zadających gwałt, knujących podstępne plany. To straszny stan i straszny obraz świata. Błądzili w różnych koncepcjach i kierunkach – z których tam i owam przezierały drobiny prawdy – co przecież jeszcze utrudniało sytuację. Zdumiewa mnie, gdy świat tamten nazywa się światem harmonii, rozumu i piękna.

 

To właśnie ludzie żyjący w takim pomieszaniu, bałwochwalstwie, postrzegający życie jako wypadkową kaprysów i zamiarów różnych bożków, wymyślili koncepcję tragiczności, której istotą jest śmiertelny, nieprzezwyciężalny konflikt równowartych i równoprawnych wartości. To jest potworne sidło wielobóstwa. Niepoznanie Boga.

 

Tragedia jest pojęciem z gruntu pogańskim, w pogaństwie sformułowanym, w tamtej wrażliwości przeżywanym. Ukutym w braku prawdy, z niewiedzy; ukazującym tamte cierpienia – ludzi zbłąkanych, zatracanych.

 

Niestety, zaczerpnięto z tego bez opamiętania, kategorii tragizmu używano do zdefiniowania życia ludzkiego, historii, uznano za „element konstrukcji świata”, przypisano życiu w ogóle. Używano jej do wymyślania obrazu Boga, stosowano do „odczytywania” Pisma Świętego.

 

 

 

    

 

Ludzie upatrujący w Księdze Hioba – tragedię, przedstawienie tragicznej sytuacji, skupiają się na cierpieniach Hioba i jego słowach wypowiadanych w cierpieniu, i te cierpienia i słowa cierpiącego akcentują jako wyraz sensu  c a ł o ś c i:

 

                                   Choćbym i miał słuszność,

                                   to własne moje usta potępiłyby mnie;

                                   a choćbym i był niewinny, to i tak

                                   uznałby mnie za winnego.

                                   Jestem niewinny! Nie dbam o siebie,

                                   gardzę swoim życiem.

                                   Wszystko mi jedno! Dlatego mówię:

                                   On gubi zarówno niewinnych jak winnych.

                                   Gdy bicz nagle zabija,

                                   On szydzi z rozpaczy niewinnych.

                                   Gdy ziemia wydana jest w ręce bezbożnika,

                                   On zakrywa oblicze jej sędziów;

                                   a jeżeli nie On, któż to czyni?

 

                                                                               Księga Hioba 9, 20-24

 

Pan Bóg, Stworzyciel nieb i ziemi, Miłość i Życie samo, Bóg porządku – po oszczerstwach rzucanych przez szatana – dopuszcza poddanie Hioba próbie. I oto Hiob, w straszliwym bólu – czy możemy sobie to wyobrazić? – będąc desperowanym przez żonę (desperat – straceniec), doznając oskarżeń ze strony swych przyjaciół, w osamotnieniu stawiając czoła argumentom, dociekał  p r z y c z y n y  i nie tracąc Wiary – prosił, wołał o wyjaśnienie, o odpowiedź.

 

Wie o oczywistej różnicy między Bogiem, a człowiekiem. Wie, że każdy człowiek jest nieczysty:

 

                                   Jak może czysty pochodzić od nieczystego?

                                   Nie ma ani jednego.

 

                                                                               Księga Hioba 14,4

 

Rozważa, czy jest sądzony za grzechy młodości. Ale wie, i trwa w tym mocno, że nie popełnił grzechu za który karą, zapłatą miałoby być to, co go spotyka.

 

Takie były przeżycia Hioba i jego wołanie, ale czytający wie przecież od początku to, czego w tamtym czasie Hiob jeszcze nie wiedział, że on – mąż przez Boga samego nazywany „nienagannym i prawym, bogobojnym i stroniącym od złego”, za przyczyną oszczerczych pomówień wystawiony został na próbę.

 

Czy Bóg szydził z Hioba? Nie! Czy chciał zgubić go? Nie! Czy Bóg zatracił Hioba? Nie! Spójrzmy na słowa z końca Księgi, oto, co Bóg do Hioba powiedział:

 

                                    Czy ten, kto spiera się z Wszechmocnym,

                                    będzie trwał w uporze?

 

                                                                                Księga Hioba 40,2

 

                                i:  Czy rzeczywiście chcesz podważyć

                                    moją sprawiedliwość,

                                    pomówić mnie o krzywdę, aby okazać,

                                    że masz słuszność?

 

                                                                                Księga Hioba 40,8

 

 I oto, co powiedział Hiob:

 

                                    mówiłem nierozumnie

                                    o rzeczach cudownych dla mnie

                                    których nie rozumiem.

 

                                    Słuchaj, proszę. I ja chcę mówić;

                                    będę Cię pytał, a Ty racz mię

                                    pouczyć!

                                    Tylko ze słyszenia wiedziałem

                                    o Tobie,

                                    lecz teraz moje oko ujrzało Cię.

                                    Przeto odwołuję moje słowa

                                    i kajam się w prochu i popiele.

 

                                                                                  Księga Hioba 42, 3-6

 

Ci, co mówią: wina tragiczna – nie zauważają sensu tej Księgi; nakładają na nią pogańskie pojęcia i wyobrażenia. Skupiają się na słowach Hioba wypowiadanych w cierpieniu, w nierozumieniu sytuacji, a tracą z oczu, albo jako niewierzący – odrzucają, że owa Księga jest  w i  e l k ą   o d p o w i e d z i ą. Zapewnieniem, że Bóg czuwa, wyjaśnieniem dlaczego człowiek może doznawać niezawinionych cierpień, jak odbywa się próbowanie, że Bóg jest Sprawiedliwy, że należy mu całkowicie ufać – bez względu na okoliczności i wynikające z życiowego doświadczenia podpowiedzi rozumu. Jest wskazaniem na przygotowane przez Boga Zbawienie. Otrzymujemy w tej Księdze także wiedzę o czynach i naturze szatana.

 

Pisząc o wypowiadaniu przez Hioba słów w cierpieniu, nie zamierzam poddać w wątpliwość jego sprawiedliwości. Pan Bóg przemówił do Hioba i nazwał go swoim sługą, powiedział, że mówił o Bogu prawdę i, że spośród rozmawiających – jego prośby wysłucha.

 

Czyż nie chciałbyś/nie chciałabyś, by Bóg przemówił do ciebie? Nazwał cię swoim sługą? Znalazł sprawiedliwym, stwierdził prawdziwość twoich słów, wysłuchał cię, odpowiedział na pytania i pobłogosławił?

 

Nie ustawać w Wierze, nie załamać się, nie odrzucić, nie oskarżać Pana Boga, nie dać się wyprzeć z Prawdy, nie zwątpić, że Bóg jest Miłością...

 

Przez Księgę Hioba właśnie otrzymujemy naukę, by nie popadać w rozpacz, rezygnację, zwątpienie. By nie ustawać w wołaniu do Boga, w pytaniu. By nie zastygnąć.

 

Jesteśmy właśnie ustrzegani przed przyjęciem fałszywego obrazu Boga, który łatwo moglibyśmy wytworzyć sobie pod wpływem okoliczności, patrząc z tego świata – jakoby Bóg skazywał nas na rozpacz, na załamanie, na zgubę.

 

Człowiek bywa doświadczanym, próbowanym, uczonym... Dopiero straszne byłoby – nie wiedzieć tego! I to jest też dla nas oczywistym zapewnieniem o Bożej Miłości – nie chce naszego błądzenia, zguby!

 

Odpowiedź otrzymał nie tylko Hiob, ale i ludzkość, i na tysiące lat! Jakże więc nazywać Księgę Hioba: tragiczną? Jest dziełem Miłości, troski – zadbaniem, darem, nauką. Zatem: sytuacja tragiczna? Przeciwnie!

 

Tragizm to bezsens życia. Tragizm jest niepojętą, niewyjaśnialną zgrozą, bez wyjścia – nie do pojęcia z istoty rzeczy. A co jest niezrozumiałego w Księdze Hioba? Jest ona wielkim wyjaśnieniem właśnie. Ratowaniem. Zważywszy na starożytność tej Księgi widzimy, że Bóg uprzedza nią, ubiega – ludzkie problemy z rozumieniem życia, świata, cierpienia. Uprzedza, by nie wymyślili tragizmu.

 

Tragedia, mówią, to nieuchronność klęski, katastrofy, śmierci. Czy Hiob poniósł klęskę? Czy szalejąc niczym tragiczny „bohater” – niszczył, raził, okaleczał, zabijał by wreszcie zginąć w rozdarciu, niepoznaniu prawdy? Nie. Niezachwianie wierzył w Boga, a gdy żona pobudzała go, by zbluźnił, odpowiedział: mówisz tak, jak mówią kobiety nierozumne (Księga Hioba 2,10). O, nie, Księga Hioba nie jest tragedią, nie jest księgą tragiczną. Hiob w strasznym bólu, straszliwie doświadczony, mimo zarzutów ze strony przyjaciół, trwał w Wierze, a dociekał czemu spadło na niego to wszystko. Hiob ukorzył się i wziął  z w y c i ę s t w o  z Bożych rąk. To księga o prawdziwym bohaterstwie.

 

Pan Bóg jest Bogiem Prawdziwym, Sprawiedliwym i Miłosiernym, miłującym stworzenie, które stworzył.

 

Księga Hioba jest o Wierze. O tym, że Bóg w każdej sytuacji czuwa, wiernemu odpowiada. Jest o wytrwałości, o tym, by nie zwątpić, nie popadać w rozpacz, nie odrzucić Wiary w Boga.

 

Już to, że otrzymaliśmy Pismo Święte jest oczywistym dowodem Bożej Miłości i tego, że tragizm nie istnieje – owszem sidła demonów tak, i ludzkie: niewiara i nieposłuszeństwo.

 

Gdy widzimy taki Boży porządek – taką opiekę, takie  z a d b a n i e   o   p o k o l e n i a, jakże mielibyśmy mówić o tragedii? Zaiste – trzeba by zwątpić. Albo nie uwierzyć, ale jakże tu nie uwierzyć?

 

Całe Pismo Święte jest zaprzeczeniem tragizmu. Jest Prawdą, objawieniem sensu życia, wskazaniem co czynić. I będąc Żywym Słowem Boga – przemienia ludzi wykonując w nich swoją pracę.

 

Tragizm to rozpacz i beznadzieja, twierdzenie jakoby nie było odpowiedzi i ratunku. Z idei tragizmu wynika jakoby Pan Bóg igrał nami, nie dbał o stworzenie, jakoby miał zamiłowanie w doprowadzaniu do rozpaczy i zatracaniu. Jakże więc łączyć tragiczność z chrześcijaństwem? Jak wtedy rozumieć słowa, że Bóg jest Miłością? Bogiem porządku?

 

Przekonanie o istnieniu nieprzezwyciężalnych konfliktów wartości prowadzących do zguby, więc o tragiczności ludzkiego życia – wynika z nieznania prawdy, z niepoznania Boga. Owszem, na ziemi jest zło, niewiara, odstępstwa, zagubienia – ale  B ó g   n  i e   u c z y n i ł   z a s a d ą   ś w i a t a  polowania na człowieka i takiego znęcania się nad nim, by oszalały z bólu ginął śmiertelnie rozdarty bez ratunku.

 

Tragizm – to obraz Boga jako nie kochającego ludzi. Taki zarzut wobec Tego, Który swoje umiłowane Dziecko dał w ofierze, by ratować ludzi?!

 

Ten, Który mówi, aby się nie lękać – jakoby doprowadza do rozpaczy?

 

Pojęcie tragizmu jest przypisaniem Bogu samemu tego, co jest wynikiem grzechu, niepoznania prawdy, wielobóstwa, bałwochwalstwa. Działania szatana.

 

Po cóż by było życie – gdyby człowiek miał z założenia ginąć bez ratunku i sensu. Byłoby to w sobie zaprzeczone: cud życia i jego bezsensowne dręczenie, zatracanie, na rzeź i donikąd. Cud życia, ot po nic.

 

I czyż istnieje bohaterstwo bez celu? Pusty heroizm? To sprzeczność.

 

Tragizm jawi się pasującym do teorii ewolucji, która jest głoszeniem jakoby śmierć i wzajemne pożeranie  się – były życiostwórcze.

 

Pan Bóg uczy nas o przyczynach i skutkach – od pierwszej sprawy, gdy to mówił Adamowi, by nie jadł owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego – bo w dniu kiedy zje z niego umierając umrze. Dzieje Izraela opisane w Piśmie Świętym są taką nieustanną lekcją z wieloma przykładami: jakie postępowanie – jakie następstwa. Także w księgach Nowego Testamentu otrzymaliśmy takie pouczenia.

 

Grzeszyć – nie rozumiejąc, nie rozpoznając, że się grzeszy, żyć tak, to byłaby potworność prowadząca w piekło – po cóż istniejąca? Błogosławieństwo Bożego Słowa.

 

 

    

 

Jest w Księdze Hioba – wskazanie na Zbawiciela. Niezwykłe, z taką Wiarą, pewnością, tak wprost, dosłownie wypowiedziane:

 

                                            Lecz ja wiem, że Odkupiciel mój żyje,

                                            i że jako ostatni nad prochem stanie!

                                            Że potem, chociaż moja skóra

                                            jest tak poszarpana,

                                            uwolniony od swego ciała będę

                                            oglądał Boga.

                                            Tak! Ja sam ujrzę Go i moje oczy zobaczą Go

                                            nie kto inny.

                                            Moje nerki zanikają we mnie za tym tęskniąc.

 

                                                                                                 Księga Hioba 19, 25-27

 

Tragedia to przecież pewna zguba, beznadziejność, przekleństwo. A proroctwa o Zbawicielu, tak cudownie wszelki tragizm – oddalają, znoszą!

 

Wskazaniem na Pana Jezusa Chrystusa są także imiona córek Hioba. Córek, które dał mu Bóg zamiast tamtych, które zginęły:

 

GołąbekA gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim. Według Mateusza 3, 16.

 

Miły Zapach – wonią przyjemną Bogu były składane mu ofiary: Potem Mojżesz spalił całego barana na ołtarzu. Jest to ofiara całopalna, woń przyjemna, ofiara ogniowa dla Pana, tak jak rozkazał Pan Mojżeszowi. Ale ponieważ jest rzeczą niemożliwą aby krew wołów i kozłów mogła gładzić grzechy – mocą Woli Bożej Wierzący są uświęceni przez ofiarowanie ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze – o tym w rozdziale 10 Listu do Hebrajczyków. Imię Miły Zapach wskazuje zatem na doskonałą ofiarę Jezusa Chrystusa.

 

Flakonik Do PachnidełA gdy On był w Betanii, w domu Szymona trędowatego i siedział przy stole, przyszła niewiasta, mająca alabastrowy słoik czystego olejku nardowego, bardzo kosztownego; stłukła alabastrowy słoik i wylała olejek na głowę jego. Według Marka 14,3.

 

Spotkałem się z gorzkim, z przekąsem, komentarzem na temat owych imion – z uwagi na straszliwy los dzieci, które zginęły i na doświadczenie Hioba. Ale te imiona, zaledwie parę słów, wyrażone nimi proroctwo o Chrystusie (!), wskazanie na Pana i Jego Dzieło – daje Wierzącym pojąć różnicę między tamtymi dziećmi, które zginęły, a tymi, które Hiob otrzymał. Zarazem ukazuje, co w życiu Hioba zostało dokonane. Naprawdę: nie miejsce tu na sarkazm i przekąs. I gorycz.

 

Dzieci Hioba nie zginęły niewinnie, niesprawiedliwie – to trzeba podkreślić! Jacek Kaczmarski śpiewał w jednej ze swych piosenek o niewinnych dzieciach Hioba – to straszny: błąd? Zarzut?

 

Jeśli burzą się w nas myśli i serce – cóż one takiego mogły zrobić, te dzieci – ucztując, że spotkał je tak straszny los, spadł na nie taki kataklizm, „zginęły tragicznie” – choćby wydawało się nam to okrucieństwem, pamiętajmy: Bóg nie myli się, jeśli dopuścił, by tak uczyniono – nie wnioskujmy pochopnie, nie oburzajmy się. Prośmy o pokój, o Łaskę zrozumienia, pytajmy. To jest droga do Prawdy, to, a nie filozofowanie.

 

Przypomniała mi się sytuacja zupełnie inna, proszę jej wprost nie odnosić do sytuacji dzieci Hioba, sprawa synów kapłana Heliego, którzy dopuszczali się grzechów strasznych, za czym nastąpiły wydarzenia wstrząsające dla całego Izraela, ze śmiercią ogromnej ilości Izraelitów i z widocznym niesłychanym śladem w historii Zbawienia: Skrzynię Przymierza zagarnęli poganie. Pan Bóg powiedział Heliemu: Ty zaś cenisz synów swoich więcej ode mnie, abyście się utuczyli z pierwocin wszystkich ofiar Izraela, mojego ludu? (Pierwsza Księga Samuela 2, 29). Jeszcze raz proszę nie łączyć tych dwu sytuacji – Hiob był sprawiedliwym. Przypomniałem w tym miejscu postacie Heliego i jego synów, bo na tym przykładzie widzimy do jak straszliwych skutków doprowadza zło czynione pod osłoną autorytetu.

 

Przyjrzyjmy się więc uważnie sytuacji dzieci Hioba:

 

A gdy minęły dni uczty, posyłał Job po nich, aby ich poświęcić; wstawał wczesnym rankiem i składał całopalenia za każdego z nich. Myślał bowiem Job: może zgrzeszyli moi synowie i znieważyli Boga w swych sercach; tak czynił Job zawsze.

 

                                                                                                       Księga Hioba 1,5

 

Dzieci Hioba były świadome tego, co czynił ich ojciec, były obecne przy składaniu ofiar, a jednak nie opamiętywały się, nie zmieniało to ich serc! Gdy człowiek zatwardza swoje serce, nie zmienia swojego postępowania, utwierdza się w poczuciu bezkarności, traci powoli odróżnianie zła – to, co powinno nim wstrząsać, na myśl o uczynieniu czego powinien drżeć – staje się niczym takim, ot... Dokąd taki człowiek zmierza, co gotów jest uczynić?  

 

Dzieci Hioba zginęły – ucztując – nim Hiob złożył za nie całopalenia, ofiarę przebłagalną za grzech. Gdy mówi się o „niewinnej śmierci dzieci Hioba”, o  „niewinnych dzieciach Hioba”, o „tragicznej śmierci dzieci Hioba” – mówi się nieprawdę, podważa naukę w Księdze zawartą, podważa Bożą sprawiedliwość. Pieczętuje się złe uczucia, złe odczuwanie, wprowadza do Prawdy pogańskie pojęcie – nie tylko: wyraz. Ducha.

 

 

    

 

Człowiek – mąż nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący od złego – zostaje poddany działaniom szatana, który go oszczerczo oskarżył, pomówił i straszliwymi sposobami dążył do tego, by go złamać: doprowadzić do odstępstwa, zbluźnienia, do buntu w rozpaczy i udręczeniu, do zatracenia. I szatan ponosi porażkę. Ta sytuacja wskazuje na Chrystusa, także i w tym, w jaki sposób szatan zostanie pokonany: przez posłuszeństwo Bożego Syna – Bogu Ojcu.

 

Bóg czuwa. Dopuszcza próbę, określa jej warunki. Prawda zostaje utwierdzona. Szatan ponosi porażkę, jego kłamstwo zostaje ujawnione, nie triumfuje nad człowiekiem. Ujawnione oszczerstwo nazywa oszczercę. Ujawniona jest jego natura. Księga Hioba więc także i w tym jest zaprzeczeniem, przeciwieństwem tragedii.

 

Oto oszczerca okazuje się: oszczercą. Oto jego świadectwo o sobie. Bóg mówi prawdę – szatan kłamie. Fałszywie oskarża, sprawia ogrom cierpień. Oto on – przyłapany: diabolos – oszczerca, satanas – przeciwnik. I  t e r a z  jakże stara się to świadectwo o sobie zakryć, tę Księgę wypaczyć. Jest zaatakowana z taką zajadłością, jej oczywisty, wprost wyrażony sens – jest przeinaczany w oskarżenie Boga!

 

Szatan atak przypuszcza w szkołach, przy pierwszych przebłyskach świadomości człowieka, gdy tylko człowiek otworzy oczy, gdy dojrzewa by pojmować. Jest i pilnuje: abyś tylko nie pomyślał/a, że Księga Hioba mówi o szatanie – że jest oszczercą, sprawcą wszelkiego zła. Że ostrzega przed nim, pokazuje jego naturę – z chęci zniszczenia sprawiedliwego rzucił jednych na drugich, podjudził do mordu i grabieży. Pobił ludzi, zwierzęta, poniszczył, osaczył, zadał ból, nie wahał się rozdzierać i pchać w rozpacz, by zatracić, zgubić człowieka.

 

Oczywiście chce on zaciemnić Księgę Hioba, zasłonić jej sens, sfałszować: „to tragedia, to Bóg tak robi, taki świat stworzył, stworzył go takim – to On. I teraz trzeba się buntować i ginąć w konwulsjach i strasznych okolicznościach. Bunt jest szlachetny i jest moralnym zwycięstwem. Zza grobu. To oczyszcza i to jest piękne”. Jakże mu się udało wmówić, że to jest piękne! Jakże pięknie wije się dżdżownica nabijana na haczyk. Co za przeinaczenie! Działa tak, by zakryć wykładnię swojego imienia – przeciwnik, oszczerca, oczywistą swoją kompromitację, odsłonę ukazującą jego, który tak bardzo wolałby zostać anonimowy, ot literacką postacią, bajkową: na kurzej łapce albo na kopytku, w trójkątnym kapelusiku...   – „Ha, ha, no, idźmy oglądać dance... To, że świat pełen jest konających, rozpaczy, szaleństwa – to Bóg tak stworzył, te historie w Biblii to mity. No, włączaj telewizor, odpalaj gierkę, szkoda czasu...”

 

 

    

 

Jak w ogóle można zestawiać, zestawiać równorzędnie i równoprawnie mityczne tragiczne opowieści z Księgą Hioba, w ogóle ze Słowem Bożym. Tak być nie może! I tak – nie da się. To jest bluźniercze, a zatem także nierozumne. Patrzymy na rzeczy rozłączne, nieprzystawalne, nie spotykające się ze sobą, obce, przeciwne, z których Pismo Święte jest Żywym Słowem Boga Żywego, Słowem Życia, za które nie sposób przestać dziękować. A mity to zwiedzenia. Nie ma tu miejsca na dyskusję, nie wolno mitów nakładać na Boże Słowo. Nie wolno zestawiać jako „koncepcji”. Zestawianie mitu o Edypie i Księgi Hioba jest sugerowaniem, jakoby Boże Słowo było mitem. Tak nie wolno, to jest sprawa Zbawienia. Mit i Słowo Boże nie mają punktów stycznych, nie ma w nich odniesień. Można jedynie i wyłącznie – mity nazwać, określić, sklasyfikować Słowem Bożym: mity to pogaństwo, zwiedzenie, kłamstwo. Inna „relacja” nie jest prawdą. Nie ma wspólnego mianownika. Analizować Słowo Boże z pomocą demonów?

 

Jest Bóg – nie ma tragizmu!

 

Gdy w starożytnych tragediach, mitach mowa jest o bogu – to o kim? O bożkach.

 

Gdy o „bohaterach tragedii” mówi się, że to ludzie wielcy, szczególni, to mówi się podług miar pogaństwa, mówi się o tym, co jest wielkością i szczególnością w oczach tego świata.

 

Nie wolno i nie da się przenosić wierzeń do Wiary, zwiedzeń na Zbawienie. Bóg jest Bogiem porządku – co jest złem, grzechem to i rozumowo, myślowo, w jakikolwiek sposób nie łączy, nie godzi się z Prawdą. Kłamstwo z prawdą są rozłączne. Prawda niweczy kłamstwo. Jeśli ktoś nie widzi tego, to nie dlatego, że tak nie jest, ale że nie widzi.

 

Starożytni tworzący tragedie żyli w bałwochwalstwie i doznawali jego skutków. Zatem to, co tworzyli było  d r a m a t a m i   o   s k u t k a c h   w i e l o b ó s t w a, bałwochwalstwa, więc  n i e   s ą    t  o   t r a g e d i e (!). To nieprawda, to błądzenie. Nie powinni byli upajać się potwornością, ale spalić bałwany, zburzyć świątynie, zaprzestać dionizjów i wołać do Żywego Boga.

 

Ponieważ to, co o Bogu wiedzieć można jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę, dlatego, że poznawszy Boga nie uwielbili Go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Mienili się mądrymi, a stali się głupi. I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy.

 

                                                                List świętego Pawła do Rzymian 1, 19-23

 

I pomyśl proszę – ludzie tamci nie mieli Słowa Bożego. A dziś, gdy Biblię w tej części świata każdy ma w zasięgu ręki – sięgać po tamte zbłądzenia, upajać się nimi i ogłupiać? Brudzić? Urągać Bogu?

 

 

 

Sprawa „niewinnego bałwochwalcy”.

 

Bohater tragedii antycznej czcił bożki, składał im ofiary, kierował się wróżbami, żył w świecie bałwochwalstwa, wielobóstwa, prostytucji świątynnej, mężołożnictwa, pedofilii... I oto z pozycji Wiary w Boga, pośród chrześcijaństwa, mówi się (uczy!) o niewinności tego bohatera. I jeszcze na podstawie tego formułuje się zarzuty wobec Boga! To straszny zamęt, tak głosząc, tak ucząc, czyni się nieobliczalne szkody.

 

 

 

Sprawa „szlachetnego buntu”.

 

Uznanie nieposłuszeństwa za moralną wielkość, za piękno – chwieje wiarą i zaufaniem Bogu, przekręca uczucia. Jak, będąc tak urobionym, na przykład – przechodzić próbę?

 

 

Najbardziej charakterystycznym tematem tragedii romantycznej był bunt przeciw zniewoleniu i wynikający z niego wybór zła jako jedynego źródła wolności lub zbrodni, jako narzędzia walki o nią.

 

                                                                                                    Encyklopedia szkolna.

 

 

„Wielkość moralna buntu” była i jest rękojmią rewolucji: trzeba zabić tych złych i urządzić życie po naszemu. Potem trzeba dręczyć i mordować – by uformować idealne społeczeństwo...

 

To jest czytelne – ale idea obywatelskiego nieposłuszeństwa – ta już wydaje się całkiem w porządku.

 

Bóg uczy nas, by być posłusznym władzy. Modlić się za ludzi sprawujących władzę – oby prowadził ich Bóg. Oby nawracali się. Oby byli uczciwi, mądrzy, sprawiedliwi.

 

Gdy Pan Jezus mówił o posłuszeństwie władzy – Judea była prowincją Rzymu.

 

Od idei obywatelskiego nieposłuszeństwa trzeba odróżnić, oddzielić wyraźnie sytuację, gdy człowiek zmuszany jest postąpić wbrew Woli Bożej, wbrew Wierze.

 

 

Czy słuszna to rzecz w obliczu Boga raczej was słuchać aniżeli Boga?

 

                                                                                                  Dzieje apostolskie  4, 19

 

 

Piotr zaś i apostołowie odpowiadając, rzekli: Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi.

 

                                                                                                  Dzieje apostolskie  5, 29

 

 

Od tragizmu i tragiczności należy zdecydowanie oddzielić, odróżnić, odkreślić męczeństwo. Nie śmiem pisać o męczeństwie.

 

 

Jeszcze fragment hasła z Encyklopedii szkolnej:

 

Konflikt tragiczny zazwyczaj polega na niemożliwości dokonania wyboru między racjami o równej wartości czy mocy (np. honor a miłość), co praktycznie prowadzi bohatera, najczęściej człowieka szlachetnego i bezkompromisowego do ostatecznej klęski życiowej lub śmierci; jego bunt przeciw nieuchronności woli wyższej jest daremny, przynosi mu jedynie cierpienie budzące grozę i współczucie odbiorcy. Unicestwienie bohatera często nie niweczy jednak jego ostatecznego zwycięstwa w sensie moralnym.

 

Przepraszam – jak rozumieć to hasło? Człowiek ma być zwycięzcą – mimo Boga? Ma odnieść  m o r a l n e  zwycięstwo nad Bogiem? Z powodu krzywdy swojej – więc Bóg krzywdzi? Widzowie mają wyjść z teatru z przeżyciem, przeświadczeniem, że Bóg postępuje z człowiekiem nikczemnie? Bohater szlachetny – Bóg nie? Człowiek ma nad Bogiem triumfować zza grobu? Bóg niesprawiedliwym? Nie może to być.

 

Uznanie tego buntu za dobro, za coś dobrego, właściwego, to uznanie jakoby Bóg był wrogiem człowieka. Zaprzeczenie Wiary, zaprzeczenie Ofiary Jezusa Chrystusa.

 

Człowiek Wierzący modli się i problemy przedkłada Bogu.

 

 

    

 

Jeśli się przyjmie, uwierzy, że „nieprzezwyciężalne konflikty równych, równowartych wartości są cechą życia” i że w takich konfliktach jedna z tych wartości musi zginąć, to jest otwarcie drogi dla wszelkich rewolucji. Znaczy to, że rzeź jest nieunikniona, więc właściwa. Dobra? Tragizm jest przekonaniem o niewytłumaczalności świata, założeniem niemożności zrozumienia. Jest kłamstwem.

 

Czy można oczyszczać się kłamstwem? Czy przeżywanie czyjejś nieuchronnej zguby jest oczyszczaniem? Takie przekonanie o oczyszczającej roli usidlenia, to pułapka do potęgi. Każdy wybór klęską? – to powinno budzić przerażenie, skłaniać do wołania o ratunek – nie koić i usypiać! Patrząc jak człowiek zdesperowany, rozdarty wewnętrznie, ugodzony jak najboleśniej wije się na ościeniu i ginie – można przeżyć wstrząs, wzruszyć się, współczuć – ale nie ma to nic wspólnego z prawdziwym oczyszczeniem, odpuszczeniem grzechów, narodzeniem na nowo z Ducha Świętego. Katharsis to idea pogańska, kłamstwo o oczyszczaniu – oczyszcza tylko Pan Jezus Chrystus.

 

Człowiek, bywa: czuje się spełniony w braku odpowiedzi. Znam takie uczucie na przykład z lektury „Procesu” Franza Kafki. Zastygnięcie w cierpieniu o smaku uleczenia. Człowiek zatrzymuje się i napawa tym bólem. I wstrząsem: „tak, nie ma odpowiedzi”! I przeżywa to jako odpowiedź. Brrr, to wstrętne. Powinno być to nieznośne, przerażające, powinno odstręczać, a staje się satysfakcją. To jest wypalanie pragnienia Prawdy – przecież nieprawdą jest, że nie ma odpowiedzi. Jest Jezus Chrystus, Zbawiciel – ten który Ratuje.

 

Idee wywiedzione z pogaństwa są całkowicie obce Wierze. Tworzenie cywilizacji opartej na połączeniu antyku z chrześcijaństwem jest złem. Usiłują w Zbawienie wpisać to, od czego Bóg Zbawia. Sięganie do pogańskich idei jako źródła wiedzy o duszy, Bogu, ratunku – jest złem. Pismo Święte jest całkowitą, kompletną wiedzą o Wierze, Życiu i Zbawieniu.

 

Czekając na nich w Atenach, oburzał się Paweł w duchu swoim na widok miasta oddanego bałwochwalstwu. (Dzieje apostolskie. 17,16). Z tego właśnie bałwochwalstwa uczyniono podstawę cywilizacji. Tym właśnie chce się czytać Słowo Boże!

 

Ale – powiedzą – któż w to wierzy! Przecież wiadomo, że to mity-bajki!

Spójrz – kultura jest tym przesiąknięta, od kwestii najważniejszych, dotyczących Boga, Wiary, życia i śmierci. Tak zwane wartości, ich hierarchie, ideowe i życiowe wybory, pragnienia, wrażliwość, uczucia. Konflikty tragiczne w medycynie, w polityce; zamiast wołania do Boga: co zrobić?! – filozofie, etyki, poglądy, systemy prawne, strategie, teorie gier, statystyka, rachunek prawdopodobieństwa, psychologie, sztuka wojny...

Bóg nie odrzuca tych, którzy do Niego przychodzą. Problem czy się Wierzy.

 

      – Dziecko ci okaleczają!

      – Co mówisz? Jest w swoim pokoju, odrabia lekcje!

      – No właśnie.

 

Ale czy rodzice dojrzą to – nawet zaglądając w podręczniki? Przecież sami tak są tym nasyceni, urobieni, przesiąknięci. Siedzą przed telewizorami, czytają gazety... Większość tego, co oglądają jest zbudowana według zasad wywiedzionych z mitów i tragedii, wpaja pogańskie myślenie, odczuwanie: oto człowiek zmaga się z przemożnymi siłami, oto tragiczne dzieje wielkich bohaterów (jako idea, wzór, sposób wzbudzania i prowadzenia uczuć, budowania akcji: prolog, zawiązanie, rozwinięcie, perypetia, katastrofa...). Oto „odwieczne pytania bez odpowiedzi, które zadaje sobie ludzkość”. Tragedie, tragizm, tragiczność są w wiadomościach i programach przyrodniczych, w kreskówkach i w reality show's, w hollywood i w teatrze telewizji, w romansach i kryminałach, w serialach i grach komputerowych, w audycjach historycznych, teleturniejach, krzyżówkach i komiksach, w operach i reklamach, w medycynie i filologii; Szekspir, Corneille, Pascal, Racine, Goethe, Schiller, Hölderlin, Hegel, Schelling, Byron, Schopenhauer, Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Kierkegaard, Hebbel, Wagner, Marks, Dostojewski, Ibsen, Strindberg, Nietzsche, Freud, Maeterlink, Scheler, Kafka, Jaspers, Sartre, Beckett, Genet, Ionesco, Camus, Bergmann... W jak ogromnej mierze to, co nazywamy kulturą, cywilizacją, myślenie o życiu, człowieku – ukształtowane są przez tragiczne – idee, sposoby, uczucia, wrażliwość... Zatem: bajki? Zatem: któż w nie wierzy?

 

Rodzice – czy mogą ustrzec, ratować swoje dzieci, gdy sami znajdują się pod tak przemożnym wpływem? Oto filary cywilizacji – jak stanąć wobec tego potężnego wmówienia? Przemóc idee „geniuszy”?

 

Są ludzie, którzy toczą spory o to, by w szkolnych klasach wisiały krzyże, a dzieci pod nimi zgłębiają helleńską mojrę...

 

Ludzie, bywa, modlą się, by dziecko dobrze się uczyło w szkole, by miało dobre wyniki. Ale  c z e g o  ono ma się dobrze uczyć?! Ci modlący się mogą później, w efekcie, wątpić czy Bóg w ogóle wysłuchuje próśb – skoro dziecko „mimo modlitw jednak słabo się uczy”. Można uwierzyć, że „sytuacja człowieka jest jednak tragiczna, jest zostawiony sam sobie, osamotniony, bez pomocy, a Bóg nie odpowiada i nie wysłuchuje”. Można pomyśleć: „a więc jednak w szkole prawdy uczą: ludzka egzystencja jest tragiczna. A dziecko po prostu nie chce się uczyć! Albo coś z nim nie tak, chore jakieś? Krnąbrne? Leniwe?” I nauczyciele, rodzice wywierają presje i stwarzają zachęty, stosują psychologiczne chwyty, wprowadzają konkurencję, rozbudzają ambicje, „rozsądnie” z miłością i troską argumentują: przecież trzeba się uczyć, to dla twojego dobra. Załatwimy korepetycje... Mają więc dzieci popełniać samobójstwa, by nie zawieść rodziców – przecież kochanych! I dla własnego dobra! To są straszne rzeczy. Łzy w oczach.

 

A gdy zaprowadzą dziecko do psychologa – tam już są: król Edyp (przyszedł z Freudem), konflikt tragiczny i katharsis. Pan Jezus Chrystus raczej nie wydaje się tam konieczny do leczenia dusz.

 

Słowo Boże przedstawiane jako jedna z koncepcji, podważane, zaprzeczane... – popychanie w rozpacz, w szaleństwo.

 

 

    

 

   Dlaczego wydarzyła się taka tragedia?!

Wróć. Nie: tragedia. I nie: wydarzyła się. Jak ci odpowiedzieć?

 

Czemu dopuścił Bóg tę katastrofę, ten wypadek, to straszne wydarzenie, tę wstrząsającą... No właśnie, dlaczego to słowo: tragedia – tak nam pasuje, tak w ludzkim poczuciu: najwłaściwiej oddaje to, co czują, ten stan duszy, ten charakter sytuacji...

 

Przyjrzyj się, co czujesz, co myślisz – gdybyś miał powiedzieć: „ależ katastrofa, straszna, wstrząsająca”, albo o tym samym wydarzeniu: „tragedia”.

 

Gdy powiemy: tragedia – zastygamy, zamieramy; jest to zamykające. Hieratyczny ból. Odczucie właściwości, odpowiedniości, odczucie, że to określenie jest na miejscu. Skoro tam leżą porwane płaty ciał, rozszarpane, powalane, spalone – słowo tragedia, zda się, wnosi odpowiedni ton. Szlachetność, godność, poruszenie, moralna wielkość. Ale te słowa znaczą w tragedii: bunt, zatwardziałość serca, zaślepienie, zbrodnia, nie przyjęcie ratunku od Boga, pycha, upojenie ginięciem w kłamstwie(!), „piękno zguby” – uznane za oczyszczenie.  A więc kłamstwo o Bogu, fałszywy obraz życia, świata, człowieka.

 

Czy to zamierza powiedzieć człowiek mówiący w jakichś straszliwych okolicznościach – „tragedia” – ? Nie. Ale, że człowiek jest igraszką, i że na to nie ma odpowiedzi – już tak.

 

Z kolei czy to, co w Prawdzie, w Wierze nazwane jest godnością, bohaterstwem, szlachetnością, czystością – w tych jakichś założonych, domniemanych straszliwych okolicznościach – byłoby na miejscu? Byłoby prawdą? Czy  byłoby prawdą o śmierci synów Heliego? Byłoby prawdą o śmierci dzieci Hioba? 

 

A więc: tragedia? Czy: katastrofa, wypadek, wydarzenie straszne, wstrząsające.

 

Człowiek wstrząśnięty, poruszony, rad by oswoić, nadać sens – ale raczej po swojej myśli. Właśnie:  n a d a ć  sens – nie: przyjąć.

 

Niech to będzie – skoro jest tak straszne, tak wstrząsające – ku dobremu. Opatulić, ubrać w heroizm.

 

Człowiek cierpi – przeciwnik jest bezwzględny.

 

Człowiek dowiadując się o czymś strasznym lub widząc coś strasznego, jest poruszony, wstrząśnięty i właśnie te chwile gdy „traci rozum”, „odchodzi od zmysłów”, gdy „czuje, że już nie wytrzyma” – są dla przeciwnika okazją, by manipulować, usidlić.

 

Człowiek w strasznym stanie, udręczony, łatwo przyjmuje co mu się podsunie ubrane w pozór pomocy. Więc jeśli leżą powalane szczątki, jeśli odór, koszmar – chętnie przyjmiemy, że jest w tym doniosłość, moralna wielkość, wzniosłość.

 

Czy używa się nazwy wypadek, zdarzenie, katastrofa, czy tragedia (także: zbrodnia), mówi się o ofiarach. W określeniu tym jest (między innymi) założenie niewinności. Ofiary są niewinne. Gdy więc mówi się o „ofiarach tragedii”,  w y p o w i a d a  s i ę  już, że na pytanie: czemu? – nie ma odpowiedzi i, zarazem, że ludzie ci ponieśli śmierć niewinnie.

 

„Co za tragedia!” = Nie do pojęcia. I niezawiniona. Tak myśląc, jaki ruch można zrobić dalej?

 

Tragedia – cóż pozostaje człowiekowi: zwieszenie rąk. Odpowiedzi nie ma – po cóż pytasz?

 

Gdy nie ma odpowiedzi – pytania stają się tylko figurą.

 

Czy to jest pytanie prawdziwe? Z rzeczywistym, realnym oczekiwaniem odpowiedzi? Prawdziwe z wiarą wołanie? Czy, również szczere, ale z przeświadczeniem, że i tak odpowiedzi nie będzie... „Czemu?” – rezygnacji, „czemu?” – tragiczne, czy: „czemu?” – prawdziwa, realna, rzeczywista prośba o wyjaśnienie – jak Hioba!

 

Nie wiemy: czemu? – ale jest godność, jest niewinność i jest sens. Jest on taki: Bóg wie, nie pytajmy nawet, i tak nie pojmiemy.

 

A więc „uspokaja” to: pozwala zastygnąć w bólu.

 

Jeśli nie wiadomo czemu – to pozostaje z wolna żyć ku śmierci. Snuć sobie swoje życie.

 

„Po śmierci wszystkiego się dowiemy”. Zaraz, ale po co w takim razie życie?

 

Gdy zastyga się w bólu, goryczy – jak żyć na chwałę Boga? Myśląc: „cóż mi zrobił?”

 

By pocieszyć się i jakoś zamknąć sprawę – ludzie mawiają: „Pan Bóg tak chciał”. Ale czy chciał? Czy to prawda? Przypomnijmy z Księgi Jeremiasza:

 

                                               I powiesz im to słowo:

                                               Moje oczy zalewają się łzami

                                               dniem i nocą, bez przestanku,

                                               gdyż wielką klęską została

                                               dotknięta panna, córka mojego ludu

                                               ciosem bardzo bolesnym

 

                                                                                  Księga Jeremiasza 14, 17

 

Wiemy, co było przyczyną tej klęski, tego ciosu. Jeśli kto nie wie – niechże czyta, niechże się postara, zainteresuje.

 

Strasznym jest, pocieszać się kłamstwem o Bogu.

 

Jakoby to, co się stało to jest sprawa Pana Boga.

 

Gdyby co Bóg czyni, co dopuszcza, było poza ludzkim pojmowaniem, za co miałaby być kara lub nagroda? I jaki byłby sens słów: „doświadczajcie...” Albo słów: „człowiek nie jest próbowany ponad siły”. Jaki byłby w ogóle cel i sens życia? Bóg jest Miłością.

 

Człowiek niejako usprawiedliwiony, więc „uspokojony”. Jakby co – powie: „przecież kto to mógł wiedzieć?!” Ale to jest „lewe zwolnienie”. Bo po co otrzymaliśmy w takim razie Pismo Święte. Księgę Hioba. Wiemy z Pisma, że człowiek bywa doświadczany, próbowany, karcony, prowadzony, karany. Może być kuszony, atakowany przez szatana. I są: ofiara, męczeństwo... Czy tę wiedzę otrzymaliśmy – by nie wiedzieć? Jeżeli uważamy, że to, co spotyka w życiu człowieka jest nie do pojęcia, niezrozumiałe: któż może pojąć jaki to ma sens – to znaczy, że Bóg czyni bez sensu? Doświadcza ponad siły? Bawi się człowiekiem? Lekceważy ludzi? Przenigdy!  – – –  Komu zależy na tym, by nie było sensu i by była rozpacz?

 

To, że ludzie czegoś nie wiedzą, nie rozumieją, nie otrzymują (?) nie musi znaczyć, iż dlatego, że to przekracza ludzką zdolność pojmowania, że jest to niezrozumiałe czy niepoznawalne. Bo czy, na przykład, nie są ludźmi twardego karku i nieobrzezanych serc i uszu? (Dzieje Apostolskie 7; 51) Albo może czy jakiś człowiek  d o j r z a ł, by wiedzieć? Albo może jeśli z tej wiedzy, z tego, co otrzymuje wynikałyby jakieś konsekwencje, obligacja, odpowiedzialność – czy to udźwignie? Czy gotów jest by to udźwignąć? Czy zatem nie byłoby to dla na niego przyczynkiem do zguby?

 

A gdy ktoś pełen kłamstw – naoszukiwany, formułuje z nich pytanie, jakże na nie odpowiedzieć? Trzeba zacząć od podstaw. Bo czyż otrzymanej odpowiedzi nie sprowadzi do nieprawdy, w której tkwi? Nie będzie jej „czytał” tą nieprawdą?

 

Czytaj Pismo Święte. Módl się o dar rozumienia. Jak inaczej pojmiesz Życie?

 

Dlaczego ludzie  m a j ą   p o c z u c i e, że słowo tragedia wyraża, nazywa stany, uczucia, doznania człowieka dotkniętego jakimiś nagłymi, strasznymi zdarzeniami?  – Uczucia tych ludzi są kształtowane przez kulturę, cywilizację zbudowane na pogańskich kultach.

 

Termin tragedia – nie ma odpowiednika, zastępnika w chrześcijaństwie. Słowa lub słów, których można by używać zamiennie. Bo tego, co słowo to oznacza (desygnuje), nie ma w chrześcijaństwie.

 

 

    

 

Spotkałem się ze zdaniem, że słowo tragedia weszło do potocznego języka i znaczy już po prostu: jakieś poruszające przeżycie, zdarzenie wstrząsające, katastrofa, w której zginęli ludzie.

 

Tragedia […]

        2. Wielkie, wstrząsające przeżycie, budzące rozpacz, nieszczęście.

 

Tragiczny […]

        2. Budzący uczucie grozy i rozpaczy, wyrażający te uczucia.

        3. Pełen nieszczęść, smutków, wstrząsający, straszny.

 

Tragizm [...]

         2. Splot nieszczęśliwych wydarzeń, okoliczności stwarzających sytuację bez wyjścia.

 

                                                                           Słownik wyrazów obcych PWN.

 

Rzeczywiście tak się stało, ale to pierwsze, podstawowe znaczenie owego słowa jest nadrzędne, żywe i „rozwijane”  – jako ideologia, jako praktyczne sposoby władania ludźmi, kształtowania ich, uwodzenia, więzienia (na przykład hollywood). I owo pierwotne znaczenie jest bezpośrednim odniesieniem, „zapleczem ideowym” użycia potocznego, określa je, kształtuje. I jak to widać w wyjaśnieniu potocznego znaczenia słowa – tragizm jest światopoglądem, filozofią, przedstawieniem świata i życia wprost ukorzenionym w prastarym demonizmie. „Splot okoliczności w sytuację bez wyjścia” – to wprost: mojra, parki. Stare sidła, w których zginęły i giną miliony, miliardy dusz. 

 

Tragedia, tragizm utwierdzone naukową teorią, wrażeniem głębokiej refleksji, zdają się godnym uwagi i szacunku odkrywaniem, badaniem, nazywaniem spraw najważniejszych, ostatecznych.

 

Oczywiste szatańskie usidlenia, przez tysiące lat urobione, ubrane w pojęcia, utwierdzone, zdają się prawdą o życiu. Nie: mniemaniem ginących, ale prawdą: „życie jest tragiczne, życie jest tragedią”. To desperuje. „Nic nie można, nic nie wiadomo, i tak po mnie!” To popycha w materializm, utwierdza w szukaniu ratunku w materialnych zabezpieczeniach. Popycha w użycie życia, w egoizm i desperację – i tak zginę, i tak jest bez sensu.

 

Ludzie wikłają się w idee, pojęcia „naukowe”, mnożą aparat i metody, w przekonaniu o „świeckiej mądrości”, którą w końcu przegrodzą drogę zguby. To też: fałszowanie pojęcia nauki. Istnieją duchy, istnieje szatan i jego demony – wykreślając te fakty i te słowa, nie da się powiedzieć prawdy o życiu.

 

„Osobowo istniejące zło!”  – już słyszę ten śmiech – „bajki zupełne!” Ale pożałowania godną naiwnością jest właśnie nie wiedzieć i nie widzieć tego.

 

 

    

 

Gdy wypowiada się słowo, nie znaczy to tylko: oto wydobyłem z siebie kilka dźwięków. Bo jest to stwierdzenie, pytanie, wołanie, prośba... Są w tym zamysł, uczucia, myśli, wiara (lub nie), przekonanie, idee, widzenie, ton, barwa, temperatura... Duch.

 

Czy Duch Święty ma wypełniać pogańskie figury?

 

 

    

 

Nieraz myślimy: jak to jest, że tym, którzy idą w zło – wiedzie się. O, przyłapmy się, jakiż oksymoron, prawda? Przecież jeżeli w zło – to czy jest to powodzenie? Jeśli ktoś idzie w zło – szatan nie będzie mu w tym przeszkadzał – robi jego robotę, krzywdzi, wykorzystuje, okrada, daje zły przykład etc. Dotykać go? – Żeby się nawrócił?! A o Bogu wiemy, że jest cierpliwy i chce człowieka ratować, nie gubić. Woła i oczekuje nawrócenia. Czy, zresztą wiemy to, co Bóg wie o ludziach? A jeśli ktoś nawróci się za 10 lat? Albo za 30 – i Bóg wie o tym i dopuszcza pewne rzeczy? I czy wiemy, co Bóg w sprawie tego człowieka czyni, jak go na przykład powoli kształtuje. I czy wiemy, co Bóg tą sytuacją czyni w innych i co uczyni? Trzeba się modlić o ratunek dla tych, którzy błądzą. Nie ma w tym tragizmu.

 

 

    

 

Myśląc „tragicznie” bywa, popada się w podszyte pretensją przekonanie, że w ogóle sytuacja człowieka jest tragiczna, niezawiniona. No bo cóż winien, że rodzi się taki – grzesznej natury. Wiele razy słowa takie, straszne, wypowiadali mężołożnicy: „takim mnie Bóg stworzył – takiego mnie ma”. Ale – po pierwsze przecież czytamy, że Bóg takim człowieka nie stworzył. I po drugie – gdzie nienawiść do zła, gdzie obrzydzenie do obrzydliwości?

 

Apostoł Paweł napisał: Odkrywam […] w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro trzyma się mnie zło. Mam bowiem upodobanie w prawie Bożym według wewnętrznego człowieka. Lecz widzę inne prawo w moich członkach, walczące z prawem mojego umysłu, które bierze mnie w niewolę prawa grzechu, które jest w moich członkach. Nędzny ja człowiek! Któż mnie wyratuje z tego ciała śmierci?  

List do Rzymian 7; 21-24

 

Apostoł napisał: nieszczęsny ja człowiek, inni tłumaczą: udręczony – ale przecież nie napisał, że w położeniu tragicznym!

 

Czemu zatem człowiek mówiący: „takim mnie Bóg stworzył, takiego mnie ma” – nie woła o ratunek? Czemu nie pragnie wyratowania natychmiast? A przeciwnie: mości się w tym złu. Bo: taki jestem – znaczy tu nie: tak cierpię, ale: dobrze mi w tym, dobrze mi takim być, lubię to... Właśnie taki jestem – nie nienawidzę tego, nie jest mi to nieznośnym. Czy więc: „takim mnie stworzył?” Prawda to? Czy nie jest to jednak jakiś wybór? Człowiek w strasznym położeniu woła ratunku, chwyta się wszelkiej możliwej pomocy.

 

Czytajmy, zacytujmy jeszcze raz słowa Apostoła z początku Listu do Rzymian:

 

Ponieważ to, co o Bogu wiedzieć można jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę, dlatego, że poznawszy Boga nie uwielbili Go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Mienili się mądrymi, a stali się głupi. I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy. Dlatego też wydał ich Bóg na łup pożądliwości ich serc ku nieczystości, aby bezcześcili ciała swoje między sobą. Ponieważ zamienili Boga prawdziwego na fałszywego i oddawali cześć i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.

Dlatego wydał ich Bóg na łup sromotnych namiętności; kobiety ich bowiem zamieniły przyrodzone obcowanie na obcowanie przeciwne naturze. Podobnie też mężczyźni zaniechali przyrodzonego obcowania z kobietą, zapałali jedni ku drugim żądzą, mężczyźni z mężczyznami popełniając sromotę i ponosząc na sobie samych należną za ich zboczenie karę. A ponieważ nie uważali za wskazane uznać Boga, przeto wydał ich Bóg na pastwę niecnych zmysłów, aby czynili to, co nie przystoi.

 

                                                                                             Do Rzymian  1,19-28

 

 

 

    

 

 

Człowiek rodzi się grzesznej natury, w stanie duchowej śmierci. Czy ma mówić: „ja zostałem przeinaczony – zrobiony złym bez mej woli i wiedzy? I teraz moja to wina?” – jakby ktoś niewinnie oskarżony, obwiniony oszczerczo, niesłusznie, niesprawiedliwie. Przecież to nie jest jak z fałszywie oskarżonym, gdzie sprawa wychodzi na jaw i zostaje oczyszczony z zarzutów: to nie on skłamał, to nie on ukradł, nie on zabił – ten niewinny! Bo czy to:  j a  jest odosobnione od tej natury? Nie – tej natury jest. Jest grzeszne. Czy możesz, potrafisz wskazać owo  j a  niewinne, które zostało przeinaczone? Gdzie ono? To właśnie owo  j a  – jest tym: pełnym złości i złych chęci – winnym. Musicie się na nowo narodzić – mówi nam Jezus Chrystus.

 

Wejrzyjmy też i na to, że małe dzieci, niemowlęta, choć trudno powiedzieć, by mogły uczynić coś świadomie złego lub dobrego, ale przecież złoszczą się i okazują inne złe uczucia. Tak objawia się od razu owa zła natura. Widzisz, rozpoznajesz, dostrzegasz, doświadczasz, że taki jesteś – i że na drodze zła, cierpienia, rozpaczy i śmierci. A cóż w tej sytuacji jest właściwym jeśli nie szukanie ratunku – a nie pretensja, bunt i utwierdzenie w złu.

 

I jeszcze: gdy rozpoznajesz tę swoją straszną sytuację, gdy nienawidzisz zła a ta zła natura popycha byś je czynił – i słyszysz, że jest Odpowiedź i Ratunek z tego strasznego położenia – chwytasz się go i rozumiesz, że w całkowitym poddaniu się Ratownikowi jest twoja wolność – to nie jest samooszukiwanie się, to nie jest paradoks, to nie jest wolność jako uświadomiona konieczność – to jedyny sposób uwolnienia z tej niewoli zła, którego nie chcesz, które cię odraża, do którego czujesz wstręt, które tak cię poniża i niszczy i pcha w śmierć a tak brak ci siły aby się od niego uwolnić – ale bo i jak człowiek miałby sam siebie duchowo ożywić, urodzić z Ducha Świętego – uczynić Bożym dzieckiem? Jakim swoim staraniem, jakim postanowieniem, jakim uczynkiem miałby to człowiek uczynić? Jakim ceremoniałem czy praktyką do tego doprowadzić? Ale więc czy Bóg jest winien? Przenigdy – Bóg cię ratuje.

 

Dzięki Bogu jest Ratunek, nie tragizm – Łaska. Nawrócenie i Łaska.

 

A  więc nie: tragedia, nie: tragiczne położenie – to jest kłamstwo!

 

Nie można stosować do opisu życia pogańskich pojęć, światopoglądów. Pociąga to straszliwe skutki. To przestroga, jeszcze jedna, dla tych, którzy łudzą się, że „po świecku” wyjaśnią i „zaprowadzą porządek na świecie”, „zorganizują życie”. Etycznie.

 

 

    

 

Hiobowa – to nie jest po prostu: zła wieść.

 

 

    

 

Młoda osoba, której pomagałem odrobić zadanie domowe – otrzymała zaliczenie. Trzy z plusem. Pani nauczycielka jej powiedziała: „Kto ci takich głupot naopowiadał?”

 

 

 

 

 

 

Marzec – kwiecień 2010 r.

Opublikowane: Fronda Lux nr 87 rok 2018

[Uzupełnione, poprawione w maju 2024 r.]