Nie damy

Przeprowadzono badanie opinii Polaków na temat ewentualnego przyznania pensji pierwszej damie. Przeciwko wypłacaniu takiego uposażenia wypowiedziało się znacznie ponad 60 procent respondentów. Uważam, że takie przekonanie nosi poważne wady logiczne, jest wyrazem sprzeczności wymagań, ale też nierozsądnego, niespójnego myślenia o państwie, błędnego o ekonomii, a z pewnością smutnego braku kultury i bodaj o zawiści.


Generalnie w naszym kręgu cywilizacyjnym pierwsza dama pełni znaczące funkcje reprezentacyjne, a może też angażować się w działalność polityczną, wiele najróżniejszych dziedzin społecznej aktywności, angażować się w działania międzynarodowe – czy inicjować je. Generalnie chcemy, aby osoba ta godnie nas reprezentowała, aby umiała się pięknie i mądrze wypowiedzieć, godnie i pięknie zachować, aby była odpowiednio ubrana. Jest to pewna rola do odegrania, mieszcząca się w ogólnej polityce wizerunkowej kraju i narodu – z przeróżnymi jej celami i konsekwencjami. Wydaje się, że w naszej sytuacji, naszego położenia geopolitycznego i najwyższej wagi lekcji, jakie już odebraliśmy, powinniśmy rozumieć, że nie należy lekceważyć tego elementu polityki jakim może być pięknie aktywna i pięknie pełniąca swoją rolę pierwsza dama (czy w przyszłości ewentualnie pierwszy mąż). A wystarczy doprawdy niewielki wysiłek myśli, doprawdy nieznaczne użycie wyobraźni, aby rozumieć że pełnienie takiej roli, takich obowiązków, takiej misji – jest pracą, pracą poważną i wielce odpowiedzialną. Pracą wymagającą na bieżąco przygotowywania się, rozwijania kompetencji. Bowiem jest ona swojego rodzaju sztuką.

 

Na tym pierwszym, podstawowym poziomie rozumienia – powinno być dla każdego jasne, że za pracę otrzymuje się wynagrodzenie. Ale też i to powinno być jasne, że ta specjalna praca wymaga również specjalnych nakładów i zapewnienia wykwalifikowanej pomocy. A więc w naszym jak najlepiej pojętym interesie powinno być także zapewnienie po temu odpowiednich środków.

 

Oczywiście – możemy powiedzieć, że rezygnujemy z tych usług i zalecamy małżonce (małżonkowi) osoby sprawującej urząd prezydenta RP pójście po prostu do pracy. Ale w ten sposób nie unikniemy kosztów, jest tu również kwestia ekonomii i to co najmniej w trzech planach. Po pierwsze, jeśli wyślemy pierwszą damę do pracy – na przykład w szkole – to musi mieć zapewnioną codzienną dedykowaną i zapewne pogłębioną ochronę. Po drugie tracimy możliwe zyski z polityki wizerunkowej (w tym te nie wprost policzalne). Po trzecie – rzecz niekonieczna, ale możliwa do rozważenia, do wzięcia pod uwagę: korona brytyjska zdaje się być swoistym biznesem.

 

Tymczasem jak my się zachowujemy? Nie tylko odmawiamy pierwszej damie uposażenia, ale odmawiamy nawet zapewnienia ciągłości opłacania składek ZUS, zachowania ciągłości pracy. Mówimy więc: proszę nas reprezentować – a my będziemy obserwować pilnie i recenzować surowo. A z czego się utrzymasz, to już twoja sprawa. Twój chleb, twoja emerytura nas nie obchodzą. W tej sytuacji należy zadać pytanie: co ta osoba zawiniła, co nam zrobiła, że stawiamy ją w takim położeniu? Czemu osoba ta ma być niejako karana za to, że współmałżonek sprawuje urząd prezydenta naszego kraju?

 

Odmawianie małżonce Prezydenta RP ZUS-u i pensji jest niedorzecznością i jest niesprawiedliwe. Mamy wobec takiej osoby pewne oczekiwania – silne, a właściwie wymagania, powierzamy tej osobie sprawowanie misji, misji wymagającej, odpowiedzialnej, trudnej – może i niebezpiecznej – i sprawowanie to utrudniamy, uprzykrzamy. Niejako do jej sprawowania zniechęcamy. I samemu prezydentowi wkładamy jeszcze na barki dodatkowy problem, obciążenie rodzinnych relacji. Chcemy aby oboje spełniali swoje funkcje dobrze zarazem im to utrudniając, utrudniając boleśnie i nieprzyjemnie.

 

Jest bowiem w tym jeszcze inna rzecz, delikatniejsza, bo wydaje się to takim działaniem, aby w owej szczególnej sytuacji życiowej, jaką jest sprawowanie urzędu prezydenta państwa, w tej roli i misji utrudnić, zaburzyć wspomaganie współmałżonka niezawodną ciepłą obecnością, wsparciem, dopilnowywaniem kwestii tego wymagających, zachowaniem w tej szczególności pewnej enklawy życia osobistego, strefy odpoczynku, czasu na refleksję etc.

 

Co zatem nas tak zaślepia, co czyni tak nie rozumiejącymi rzeczy elementarnych? Niezdolnymi w swojej ogólności do ich choćby przynajmniej kulturalnego załatwienia? Zachowującymi się – co tu rzec – tak obrzydliwie?

 

Jest w tym postępowaniu i ten paradoks, że nie doceniamy urzędu, który wspólnie utrzymujemy, nie cenimy tej roli i tej misji, którą powierzamy do pełnienia. Ale po co w takim razie wybieramy prezydenta?

 

 

 

 

 

 

 

 

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Zarobki-pierwszej-damy-18-tys-zl-miesiecznie-8176023.html